Gadające
drzewa
Akwarela zdaje się być sztuką lekką, łatwą i przyjemną, ale to pozory.
Doświadczeni akwareliści, których ambicje sięgają wyżej, niż czubek kapturka
ogrodowego krasnala, choć przyznają, że do farby dodaje się miodu, doskonale
wiedzą, że jest to technika niezwykle wymagająca.
Kapryśna akwarela
Akwarela wymaga wiedzy, sprawności i pracy. Potrzebuje odpowiednich farb, pędzli
i papieru - czym lepszy, tym lepiej, ale i drożej. Ale na tym nie koniec
przydadzą się też gąbki, fluidy, żelatyna, gliceryna i taka np. żółć wołowa od
najprawdziwszego wołu, którą można wprawdzie zastąpić żółcią syntetyczną, ale to
już nie to. Dość powiedzieć, że w gronie profesjonalistów najwyżej ceni się
pędzle sobolowe, szczególnie te z włosia norki syberyjskiej z okolic Kołymy.
To rzecz jasna kosztuje i to słono, ale i tak nie daje gwarancji, że akwarela
się uda i błyśnie - jak mówią starzy wyjadacze -„najwyższym światłem". Bo
akwarela jest kapryśna i nie do końca przewidywalna. pejzaży odbiera się w
sposób niezwyczajny.
Kuna wystarczy
Nie jestem pewien, czy Joanna Zaręba z Krakowa ma soboli pędzel ze skuwką z
miedziplaterowanej
niklem, ale maluje jakby miała. Jeśli nawet nie z ogona kołymskiej norki, to
przynajmniej z włosia białowieskiej kuny. Tak czy owak, malarka najwyraźniej
polubiła puszczę i maluje ją na swój sposób nie jako „ścianę lasu" lecz każde
drzewo z osobna, bo w każdym pniu i w każdej koronie znajduje coś na swój sposób
niepowtarzalnego, coś, co z lekką przesadą można nazwać osobowością drzewa. To
coś właśnie sprawia, że jej zwyczajne akwarele zwyczajnych pejzaży odbiera się w
sposób niezwyczajny.
Na spotkanie z lasem
Joanna Zaręba prowadzi nas na spotkanie z drzewami, na rozmowę z nimi razem i z
każdym z osobna. Okazuje się, że drzewa mówią chętnie, a mówią kolorem,
światłem, nagłym przeskokiem jednego w drugie, niespodziewanym urwaniem wątku
albo pionową ciągłością pni lub gestykulacją konarów czy widzialnym szeptem
liści.
To
oczywiście franciszkański motyw w akwarelach malarki. Mogą się w jej pejzażach
pojawić ptaki, na czele z sową, o której mówią, że była córką piekarza. Pojawią
się też inni: dudek z przysłowiowym czubem, czarny dzięcioł w czerwonej mycce, a
za nimi łoś - kwintesencja smaku, urody i koloru Czerwonego Bagna.
Kochane małe miasteczka
Swoją pochwałę stworzenia malarka dedykuje także małym miasteczkom. Idealizuje
lokalny koloryt o sennej urodzie, tworząc kompozycjejasnych kolorów i łagodnych
linii. Obrazuje świat, który jeszcze dziś funkcjonuje, jeszcze ma coś do
zaoferowania - zanim odnajdzie jutro i rzeczywistość skansenu czy rezerwatu. Ten
nieco melancholijny urok akwareli Zaręby powoduje, że jej pejzaże, zarówno te
puszczańskie jak i te małomiasteczkowe, wszystkie krajobrazy z ptakami i
zwierzętami są jak chwile wytchnienia w przerwach między etapami wyścigu do
tego, żeby było lepiej, więcej, taniej, nowocześniej.
Andrzej Koziara
|